KLUB PODRÓŻNIKÓW

Rejestracja! Dołącz do Klubu!

TRANSATLANTYCKA Wyprawa Kajakowa :: zima 2010/2011


    Długość trasy: w linii prostej 3100 km, przewidywana trasa do przebycia: 5000 km...
Przewidywany czas podróży: około 4 miesiące: październik 2010 - luty 2011...
    ALEKSANDER DOBA płynie samotnie kajakiem przez Ocean Atlantycki z Afryki do Ameryki Południowej. Udało się to tylko trzem osobom na świecie... Arsoba Travel jest patronem - opiekunem medialnym tej ekstremalnej wyprawy.
Start: 26.10.2010...   META: 02.02.2011 !


Pokaż Transatlantic Kayak Expedition na większej mapie

Galeria zdjęć, audycje radiowe i video - na dole strony 

             D Z I E N N I K   W Y P R A W Y:

    Po 98 dniach, 23 godzinach, 42 minutach i 5394 km Aleksander Doba
jako pierwszy Polak i trzeci człowiek na świecie samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk.
    Dzięki wytrwałości, hartowi ducha oraz ogromnemu doświadczeniu największa wyprawa życia Olka zakończyła się sukcesem. Dokonał tego korzystając wyłącznie z napędu wiosłowego pomimo przeszkód, które stawiała przed nim pogoda w postaci przeciwnych prądów, silnych wiatrów i wysokich fal.
    Wyprawa rozpoczęła się w Dakarze 26 października 2010 roku o godzinie 15:30 czasu polskiego letniego. Wyprawa zakończyła się przy ujściu rzeki Acarau w momencie postawienia stopy na suchym lądzie kontynentu Ameryki Południowej o godzinie 14:12 czasu polskiego zimowego.
    Po zakończeniu Wyprawy, czyli dopłynięciu do brzegu kontynentu docelowego i stanięciu na suchym gruncie, walcząc z ogromnym zmęczeniem 02 lutego 2011 r. o godzinie 21:50 czasu polskiego Aleksander Doba dotarł do Acarau w Brazylii, gdzie czekał samochód w celu przewiezienia kajaka do Fortalezy.
    Olka przywitało w porcie rybackim Acarau dwóch Polaków: Ambasador RP w Brazylii Jego Ekscelencja Jacek Junosza Kisielewski oraz Jerzy Arsoba, patron i opiekun medialny wyprawy. Powitaniu przyglądała się grupka miejscowych rybaków.
    W trakcie całej trasy Olek często napotykał na niekorzystne warunki pogodowe powodujące wielokrotne zataczanie pętli oraz zmuszające go do zwiększonego wysiłku. Natomiast podczas bezchmurnych dni doskwierał upał, przez co Olek musiał wiosłować głównie nocą.
    Ostatnie dni wyprawy przebiegały bez większych utrudnień. Jednakże prąd uniemożliwił dopłynięcie bezpośrednio do Fortalezy, przez co Olek postanowił dobić do brzegu w miejscowości Acarau znajdującej się około 180 km na zachód od Fortalezy.
    Rejs odbył się na kajaku z włókna węglowego, zbudowanym w stoczni w Szczecinie. Siedmiometrowa jednostka została wyposażona w niezbędne do przeżycia urządzenia takie jak: odsalarka, panel słoneczny, akumulator, instalacja wody słodkiej. Bezpieczeństwo zapewniały dwie komory wypornościowe, podział na przedziały wodoszczelne oraz pałąki zapobiegające obróceniu do góry dnem, a schronienie znajdował w niewielkiej dziobowej kabinie zamykanej wodoszczelnym lukiem. Łączność ze światem zapewniona była przez telefon satelitarny oraz dzięki nadajnikowi satelitarnemu podającemu aktualną pozycję. Energii do wiosłowania dostarczały liofilizowane posiłki, zapasy słodyczy oraz ryby, które udało się złapać po drodze.

        Podsumowanie wyprawy:
       
rzeczywista długość trasy: 5394 km 
        średnia prędkość całej trasy: 2,26 km/h
        średni dystans dobowy: 54 km
        maksymalny dystans dobowy: 126,5 km

Informacja od opiekuna medialnego Arsoba Travel z dnia 05.02.2011
    Brazylijczycy są zszokowani wyczynem Olka, pełni podziwu i szacunku. Nazywają go "dragao do mar" - porównują Go ze swoim historycznym bohaterem narodowym.
    Fortaleza, stolica stanu Ceara, grubo ponad 2 mln mieszkańców w samej Fortalezie, mała Polonia, kilka osób i grupa kitesurfingowców, Polaków, którzy przylatują na kilka miesięcy od czasu do czasu. Olo robi sobie zdjęcia, jak wygląda - skóra na kościach, grube żyły na mięśniach. Ma z tego radochę. Powoli będzie przybierał na wadze. Rozważa różne warianty dalszego, drugiego etapu swojej podróży, jest bardzo rozsądny, wie że nie może ryzykować w związku z sezonem huraganów. Gdy przyleci sponsor pan Armiński, będą to omawiać.
    W piątek rano pożegnaliśmy Pana Ambasadora, cudownego i bardzo uczynnego człowieka, który wrócił do stolicy; kontynuowaliśmy badania lekarskie Olka, cały dzień zszedł nam na tym, bo to od lekarza do laboratorium jednego, potem do szpitala itp. Konieczne były dokładniejsze badania przemęczonego długim wysiłkiem serca.
    Wieczorem kilka godzin zajęło nam dotarcie na prowincję, dokąd zaprosili Olka i mnie Ewa i Maciej. Jestesmy ok. 80 km na wschód od Fortalezy w Praia das Fontas koło Beberibe. Posiadłość, którą odkupili od Włocha, 17 pokojów z łazienkami, basen, ogród, mała hodowla koni krwi arabskiej, w ogrodzie palmy kokosowe, ogród kończy się furtką, z której wychodzi się prosto na plażę, Temperatura wody w oceanie ok. 29 stopni, stała przez cały rok, jak również pogoda. Jest to mała wioska, powstała 20 lat temu, gdy u brzegów zatonął amerykański kontenerowiec. Miejscowi, gdy się dowiedzieli zaczęli tu ściągać, patroszyć kontenery i postawili domy, powstała mała wioska, jest klimatycznie.
    Dziś po obfitym śniadaniu Olek pojechał na wycieczkę po przepięknej i ciekawej podobno okolicy, ja zostałem w domu - cały dzień i pewnie noc zejdzie mi na opracowywaniu materiałów i wysyłce w różne miejsca, popołudniu muszę zacząć nagrywać pierwsze wywiady z Olkiem, zamówione przez czasopisma ze świata i z kraju. Jutro koło południa Polonia zawiezie nas z powrotem do Fortalezy, do klubu jachtowego gdzie stoi kajak. Tam wymontujemy zepsutą odsalarkę, którą mam zabrać do stoczni w Polsce, a Olek ma zrobić szkice przeróbek i napraw kajaka.
    Podsumowując: Olek ma świetny nastrój, cieszy się swoim zwycięstwem, ale jest jeszcze wycieńczony, wychudzony, chce trochę odpocząć, dużo je by nabrać sił i wagi, stara się dużo chodzić; cieszy się spokojem, zwykłymi rzeczami takimi jak jedzenie pyszności do syta, kąpiel w słodkiej wodzie w basenie, opowiadanie o swojej wyprawie wszystkim dookoła i spaniem. Olek przypłynął do Brazylii z wagą 64 kg, czyli stracił 14 kg wagi w 14 tygodni wyprawy.

SMS od Jerzego Arsoby w dniu 03.02.2011 z godz. 00:29
    Pierwsze postawienie stopy na kontynencie, suchym lądzie godz. 14:12 (czasu polskiego, 10:12 czasu miejscowego).  Do portu rybackiego w Acarau dotarł o 21:50 (czasu polskiego, 17:50 czasu miejscowego)
    Kajak poniżej linii wody obrośnięty kaczenicami. 2 godziny zajął załadunek kajaka na lawetę. Pojedzie do Fortalezy. Teraz siedzimy w restauracji Tawerna do Paulo. Pierwsze piwo od 3 miesięcy - brazylijska Bochemia. Olo zamówił talerz owoców morza z warzywami. Jutro badania lekarskie w Fortalezie i konferencja prasowa. Jest OK :)

SMS od Jerzego Arsoby w dniu 02.02.2011, godz. 18:00
    13:00 czasu miejscowego Doba wpłynął do ujścia rzeki Aracau, 13:30 nawiązaliśmy pierwszy bliski kontakt, gdy minął naszą łódź w odległości 5 metrów i wymieniliśmy pozdrowienia. Teraz ma przed sobą jeszcze 5 km w głąb lądu do małego portu rybackiego, gdzie będziemy na niego czekali z powitaniem.

SMS od Jerzego Arsoby w dniu 02.02.2011, godz. 16:00
    Stan wody bardzo niski. Przy łodzi trochę powyżej kostek. Ale przybliżył się Olek. Jest od nas w linii prostej dokładnie 2 km. Widzimy, że wychodzi z kajaka, może ćwiczy mięśnie, może ciągnie kajak po płyciźnie. Słońce bardzo piecze. Maniana!

SMS od Jerzego Arsoby w dniu 02.02.2011, godz. 10:00
    Widzieliśmy Olka z plaży Praia Arpoeiras w Acarau! czekamy w głębi lądu, w małym porcie rybackim :)

Informacja
    Olo jest 60 km od Acarau, czyli zostało ok. 20 godzin wiosłowania! Zapewne ciężkie godziny, wiec prosimy o wsparcie duchowe!
    Od dwóch dni Arsoba Travel pod przewodnictwem Jurka ;) jest w Brazylii :) Poleciał tam na powitanie Olka, czemu towarzyszyć będzie Pan Ambasador RP w Brazylii Jacek Junosza Kisielewski. W nocy pojechali z Fortalezy do Acarau. Ok. 06:00 byli na miejscu, a po szybkiej lokalizacji znaleźli się na plaży Praia Arpoeiras, skąd WIDZĄ OLKA!!!!  jest w odległości ok. 600m, zmierza do ujścia rzeki, by bezpiecznie dobić do brzegu! Szacujemy, że to kwestia 2 godzin! Panowie czekaja na Olka w głębi lądu, w małym porcie rybackim.

SMS w dniu 01.02.2011, godz. 14:28 i godz. 18:41
    Jaka ciekawa, stresująca i dla mnie wyczerpująca końcówka etapu. Upał, wiosłować mogę nocami. Pozdrawiam WSZYSTKICH śledzących moją wyprawę. AD.
    Wszelkie informacie wiatrowe zaznaczały wschodnie wiatry z wieloma odchyleniami północnymi. Z południa nic. Od 3 godzin dobija mnie wiatr S-E o sile 2,3,4,3,2 stopni B. Odpowiednio niecenzuralne słowa proszę wstawić. AD.

Telefon do Jerzego Arsoba w dniu 31.01.2011, godz. 22:00
    Jestem bardzo wyczerpany! Marzę o tym by wreszcie dobić do brzegu, gdziekolwiek to będzie. Boję się że południowe wiatry odepchną mnie bardziej od lądu i będę musiał jeszcze wiele dni płynąć. Nie! Chcę jak najszybciej wylądować. Celuję na Acarau, choć to niewielka rybacka miejscowość i nieciekawe wybrzeże, mielizny, trudne wejście do ujścia rzeki. Głosy z Polski namawiają mnie, abym płynął do Camocim, gdzie podobno jest wygodniej lądować, ale nie mam siły...

SMS w dniu 30.01.2011, godz. 16:34
    Właśnie mijam Fortalezę w odległości 127 km. Przysłano mi prognozy wiatrów: E, N-E, NN-E, a nawet wspaniały N-W. Niestety zgodny z prądem zdecydowany wiatr S-E ciągnie mnie na N-W; mimo moich ogromnych wysiłków by zbliżyć się do brzegu.
    Otrzymałem propozycję przylotu w sobotę do Berlina. Zdecydowanie odrzuciłem, głównie ze względów zdrowotnych. Mój okres adaptacji do warunków tropikalnych był długi, okupiony cierpieniami (wypryski swędzące na całym ciele). Kilka razy byłem na granicy udaru cieplnego próbując wiosłować w upale. Lecieć teraz do mroźnej Europy - NIE! Pozdrawiam!

SMS w dniu 29.01.2011, godz. 15:00
    Przykro mi patrzeć na mapę, gdy prąd i wiatr wyciągają mnie na N-W, mój opór to jedyny efekt - płynę na W.
Rozdzielam koniec etapu na:
1. dopłynięcie do kontynentu Ameryki Południowej jak najbliżej Fortalezy,
2. dopłynięcie do Fortalezy wzdłuż brzegu, możliwe że na holu (jestem w trakcie załatwiania).

SMS w dniu 29.01.2011, godz. 11:00
    Coraz więcej ptaków nocuje na kajaku. Dzisiejszej nocy 5. Wieczorem była między nimi walka o dobre miejsce na rufie. Przegrany leciał wolno i usiadł na mojej ręce. Zaraz zaczął czyścić pióra. Wizyty miłe, lecz odchody ja zmywam.
    Moja toaleta jest na rufie. Trzymam się uchwytów i wypinam za burtę. Ta prywatna czynność, gdy tuż pode mną 10 barrakud sie przypatruje, to wyjątkowo stresujące. Barrakudy zmieniają się, ale ciągle są. Dwie są już miesiąc ze mną.

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 28.01.2011
    Czego mi tu najbardziej brakuje:
- rodziny i obecności innego człowieka,
- normalnego jedzenia, słodyczy,
- normalnego snu ...w tych dniach sypiam już tylko po 2 godziny na dobę.

Komentarz meteo Kazika Sawczuka w dniu 27.01.2011
    Wiatry nadal będą utrzymywać wcześniej prognozowany kierunek E, ESE średnio korzystny - w bok kajaka. Od kilku dni widać ich wpływ - trasa Olka wykrzywiła się w  kierunku zachodnim. Siła bez zmian 10 węzłów. Natomiast wg prognozy Marynarki Wojennej Brazylii którą załączam poniżej w galerii zdjęć, na całym obszarze tuż przed Fortalezą służby prognozują (w ciągu najbliższych kilku dni) porywy wiatru do 7 B (żółte plamy). Dobra wiadomość jest taka, że "Vento Máximo", które pojawia się w prognozie, tłumaczę jako "poryw wiatru", a ten nie trwa dłużej niż kilka minut.

SMS w dniu 27.01.2011, godz. 00:02
    Minęły 3 miesiące od wypłynięcia z Dakaru. Ta wyprawa może być moją najdłuższą; może będzie na 102?  Moje długie morskie wyprawy wg czasu trwania:
„Kajakiem przez Niemcy i dookoła Danii z Polic do Polic”. 1998 rok, 57 dni, 2719 km.
„Kajakiem dookoła Bałtyku z Polic do Polic”. 1999 rok, 80 dni, 4227 km
„Kajakiem za Koło Podbiegunowe Północne z Polic do Narwiku”. 2000 rok, 101 dni, 5369 km.

Telefon do Jerzego Arsoba w dniu 25.01.2011, godz. 12:30
    Ogólnie czuję się dobrze, zależnie od kierunku i siły wiatru. Kiedy wiatr jest północny i pomaga mi płynąć we właściwym kierunku - czuję się świetnie. Gdy wiatr jest południowy i cofa mnie do tyłu lub kręci mną kółka - czuję się paskudnie. Od wiatru zależy zatem moje samopoczucie. Pomimo moich wcześniejszych obaw co do miejsca lądowania, teraz mam dużą nadzieję iż dopłynę wg założeń, czyli do Fortalezy, maksymalnie za dwa tygodnie, ale chyba wcześniej. Ciekaw jestem, czy ktoś mnie tam przywita?
    Dużo czasu wciąż tracę na konieczność ręcznego uzdatniania wody do picia. Staram się łapać "deszczówkę", ale nie zawsze jest to możliwe. Prosiłem już sponsora wyprawy o przysłanie mi do Fortalezy nowej odsalarki elektrycznej.
    Gdy dopłynę do Fortalezy, czeka mnie trochę zajęć związanych np. z oczyszczeniem kadłuba kajaka - przez te trzy miesiące przywarło do niego dużo muszelek i różnych morskich żyjątek. Muszę także uzupełnić na nowo kajak w zapasy prowiantu na dalszą drogę, nowe baterie do urządzeń komunikacyjnych, nawigacyjnych i rejestrujących.
    Mam bowiem zamiar odpocząć w Brazylii dwa tygodnie i ruszyć na kolejny etap mojej wyprawy - w drogę do Waszyngtonu USA przez Antyle i Barbados. Przede mną około 6000 km dalszej samotnej żeglugi. Odległości duże, porównywalne - nie powinienem jednak po drodze napotykać dużo przeciwnych prądów i mam nadzieję przepłynąć ten dystans szybciej, w ciągu 2-3 miesięcy.
    A teraz proszę wszystkich śledzących moją wyprawę, aby mocno dmuchnęli północnym wiatrem i pomogli mi szybciej dopłynąć do Fortalezy!

Minął trzynasty tydzień wyprawy...
    Kolejny bardzo udany tydzień. Prędkość nieco zmalała, ale za to Olek nie ma problemu z utrzymaniem kierunku na Fortalezę. Jedynie ostatnie dwa dni pokazały niewielką odchyłkę od kursu. Jeśli tak dalej pójdzie, to za sześć dni Olek dotrze do wybrzeża. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 5,88km/h. W tym tygodniu przepłynięte zostało 412 km przy średniej prędkości 2,45 km/h, co w kierunku mety daje 377 km, przy prędkości 2,22 km/h i stanowi 12,09% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 76 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął 2750 km w linii prostej co daje 88,3% całej trasy. W trakcie całej wyprawy Olek przepłynął 4859 km czyli 147% planowanej trasy.

Komentarz meteo Kazika Sawczuka w dniu 25.01.2011
    Prognozy od wielu dni brzmią tak samo: wiatr 10 węzłów (słaby wiaterek) kierunek NE. A w tym samym czasie Olek donosi:  fale 7 m i b. silny wiatr. Co z tymi prognozami? - można zapytać. W moich relacjach pisałem już o tym, ale czasami 1 obraz jest bardziej czytelny niż 1000 słów. Na dole strony w galerii zdjęć znajduje się plik z 25.01. Z lewej strony to prognoza pogody, z prawej obraz z satelity meteo. Na obu czerwonym kółkiem zaznaczyłem ten sam obszar geograficzny oraz pozycję Olka jako czerwony punkt. Na lewym obrazku widać prognozę na najbliższe 6 godzin: wiatr 10 węzłów kierunek NE. Na prawym obrazku widać kolorowe plamy - opady. Żółto-czerwona plamka oznacza opady bardzo intensywne. Opady intensywne to rozbudowane chmury, a rozbudowane pionowo chmury to silny wiatr. Ta żółto-czerwona plamka obejmuje swoim zasięgiem dziesiątki kilometrów. Tym razem jest bardzo daleko od Olka, ale na zdjęciu za godzinę, dwie sytuacja może się zmienić dynamicznie. Na razie tych dynamicznych zmian nie jesteśmy w stanie prognozować. Czyli prawda jest taka, że dużo lepiej przychodzi nam prognozowanie niżu który zajmuje pół Atlantyku, niż burzy w najbliższym sąsiedztwie.

SMS w dniu 25.01.2011, godz. 13:32
    Nowe ptaki (amerykańskie) potrafią zaskoczyć. Ptak podobny do rybitwy przyleciał bliziutko do kajaka, gdy wieszałem skafander po deszczu na panelu,  (...)

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 24.01.2011
    W sobotę i niedzielę miałem potężną dawkę emocji. 5 godzin burz, fale do 7 metrów, wichry. W poniedziałek burze się uspokoiły. Wiatry korzystne. Udało mi się nadrobić trochę kilometrów.

Komentarz meteo Kazika Sawczuka w dniu 24.01.2011
    Olek minął już równik, niedługo minie też lewą burtą archipelag Fernando de Noronha. Minie w takiej odległości, że na pewno go nie zauważy. Ale my możemy wykorzystać ten moment. Na archipelagu znajduje się stacja meteorologiczna. Odległość Olka od wysepek jest duża, ale nie w sensie synoptycznym. Przyglądając się meteogramom dla wysp(obrazkowej wersji prognozy pogody), nie popełnimy wiekszego błędu przyjmując iż opisują one stan pogody dla Olka. Tak więc:  temperatura w ciągu doby będzie się wahać między 24-26 °C, wilgotność na poziomie 80-90 %. Oczywiście te informacje dla kajakarza są mniej ważne. To co istotne: wiatr - siła bez zmian ok 10 węzłów, natomiast coraz częstsze będą kierunki mało pomocne z ćwiartki południowo-wschodniej (w bok lewej burty).
    I na koniec. Na burcie kajaka może przysiąść zmęczony, mały ptaszek Noronha Elaenia - gatunek endemiczny na wyspach Fernando de Noronha, dając Olkowi trochę rozrywki. Tego mu życzę.

SMS w dniu 24.01.2011, godz. 18:38
    Mam nowego pasażera na gapę. Trzy dni temu czyszcząc ster zauważyłem podobną do pijawki rybkę (przywra?) 60 mm długa. Próba jej usunięcia nieudana.

Komentarz meteo Kazika Sawczuka w dniu 21.01.2011
    Od dzisiaj będę posługiwał się również prognozami meteo służb brazylijskich. Te tworzą swoje prognozy w oparciu o model HRM/CHM -  brzmi to bardzo skomplikowanie: różnica sprowadza się do tego, że jest to model o większej rozdzielczości. A to przekłada się na bardziej precyzyjną prognozę w stosunku do modelu globalnego, którym posługiwałem się dotychczas. Ale nawet i tutaj nie widać zmian co do siły i kierunku wiatru NE 10 w, czasami 15.  W okolicach niedzieli pojawi się przez kilkanaście godzin niekorzystny wiatr ESE. 10 w.

SMS w dniu 21.01.2011, godz. 04:09
    Wczoraj o 23:03 przepłynąłem na półkulę południową. Płynąc 10 lat temu do Narwiku przepływałem przez koło podbiegunowe północne. Nie było problemu. Na globusie i na mapach to cienka linia z przerwami, to przepłynąłem przez przerwę ;) Równik - najdłuższy równoleżnik to gruba linia ciągła. Księżyc w pełni, lecz za chmurami. Wg GPS równik tuż, tuż. Pokazał się księżyc i zobaczyłem coś ciemnego przede mną... Przy kursie 180 prostopadle do mojej trasy czarna smuga prześwitująca przez fale - RÓWNIK! ;) Jak go przepłynąć? Widzę, że fale przepływają nad nim, to ja hyc na grzbiecie fali na drugą stronę ;) Klepnąłem wiosłem i już byłem na południowej półkuli :) Chrzciła mnie aleja burz przez 4 godziny wichurami i ulewami. Tej nocy dwa ptaki płyną ze mną - na rufie.

Minął dwunasty tydzień wyprawy...
    Powoli zbliżamy się do finiszu. Zarówno kierunek płynięcia jak i rozwijane prędkości są bardzo dobre. Co prawda Olek nieco zwolnił w stosunku do zeszłego tygodnia, ale wszystko wskazuje na to, że wyprawa zakończy się w planowanych 100 dniach. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 6,21km/h. W tym tygodniu przepłynięte zostało 591km przy średniej prędkości 3,52 km/h, co w kierunku mety daje 489 km, przy prędkości 2,87 km/h i stanowi 15,44% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 120 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął 2373 km w linii prostej, co daje 76,22% całej trasy.

SMS w dniu 19.01.2011, godz. 15:50
    Nastrój mój zgodny z kierunkami wiatrów: z N - dobry, z S - kiepski lub paskudny. Rano przyleciał do mnie młody ptak otwartego oceanu, wielkości mewy, wspaniały szybownik. Lata tuż nad falami, wykorzystując energię wiatru po stronie nawietrznej. Wodował koło kajaka kilka razy robiąc krótkie obloty.

18.01.2011 - o godzinie 7:30  Olek pokonał 3/4 trasy!

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 17.01.2011, godz. 19:10
    Pomyślne wiatry pozwalają mi w miarę utrzymać dobry kurs na Brazylię. Mam nadzieję, że wiatr pozwoli mi dopłynąć do Fortalezy. Jedzenie jeszcze mam. Tracę dużo czasu na ręczne odsalanie wody, a mógłbym ten czas wykorzystać na sen lub wiosłowanie. Zdrowotnie czuję się dobrze. Moje dolegliwości to zmiany skórne w miejscach najmniej przewiewnych  i w miejscach narażonych na ciągłe moczenie (palce u rąk).
Dziękuję za prognozę pogody! Pozdrawiam wszystkich śledzących moją wyprawę :)

Komentarz meteo Kazika Sawczuka w dniu 16.01.2011:
    Prognoza na następne dni bez zmian: wiatr 15-10 NE (słabnący), a później skręcający na E. Na dole strony, w galerii zdjęć załączam obraz satelitarny z niedzieli. Trudno tak na pierwszy rzut oka zorientować się w topografii, więc na kopii obrazu (z prawej strony) zaznaczyłem pozycję Olka (czerwony punkt). Jak widać ma on przed sobą (ok 100 Mm), kolejna ścianę deszczu i burz, te bardzo silne zaznaczone są na zółto i czerwono. Ale te zjawiska są a tyle dynamiczne, że trudno, przewidywać jak i czy w ogóle - Olek ich doświadczy.

Komentarz meteo Kazika Sawczuka w dniu 13.01.2011:
    Wiatr NE, 10 węzłów. Można spróbować ocenić, jak duże jest prawdopodobieństwo wystąpienia burz w najbliższym czasie. Służy do tego np. współczynnik CAPE (wyrażany w jednostkach od 1 do 2500+, przy czym 1800 jest to już bardzo wysoka wartość). Im wyższy współczynnik CAPE, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia burz. Dzisiaj w okolicach pozycji Olka utrzymuje się on na poziomie 1400. Ale na szczęście w następnych dniach będzie miał tendencję spadkową.

Minął jedenasty tydzień wyprawy...
    Początek tygodnia to dalsza walka z warunkami panującymi na oceanie. Po dwóch dniach Olek zwyciężył i to w wyjątkowym stylu, pobijając niemal wszystkie swoje dotychczasowe wyniki. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 6,43 km/h. W tym tygodniu przepłynięte zostało 637 km przy średniej prędkości 3,79 km/h, co w kierunku mety daje 393 km, przy prędkości 2,35 km/h i stanowi 12,7% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 127 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął 1892 km w linii prostej, co daje 61,0% całej trasy.

Komentarz meteo Kazika Sawczuka w dniu 12.01.2011:
    Niestety, modele meteorologiczne nie są w stanie przewidzieć konwekcji (powstawania chmur burzowych) w tym rejonie naszego globu. Modele próbują analizować te zjawiska nad obszarami zurbanizowanymi, ale nadal jest to dalekie od ideału. Aktualnie Olek znajduje się w tak zwanej strefie konwergencji, charakteryzującej się właśnie silnymi zjawiskami konwekcji, które najczęściej związąne są z burzami. Strefa konwergencji oddziela cyrkulację północno-wschodnią od południowo-wchodniej. Globalne modele pokazują umiarkowane wiatry północno-wschodnie, kiedy Olek w rzeczywistości może spotykać jedna po drugiej komórki burzowe. Tak jak napisałem wcześniej, prognozować tych burz jeszcze nie potrafimy. Możemy tylko na bieżąco, przy pomocy satelitów, obserwować ich rozwój.

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 12.01.2011, godz. 19:00
    Dzisiaj pogodę miałem dobrą. Burze znoszą mnie jednak na północ. Do Fortalezy chyba nie trafię. Prawdopodobnie dopłynę bardziej na północ. Chciałbym dopłynąć jeszcze do brzegów Brazylii. Dziękuję za prognozę pogody. Proszę o dalsze prognozy :) Moja pozycja to 3 stopnie szerokości geogr. północnej i 30 stopni długości geogr.  zachodniej.

SMS w dniu 12.01.2011, godz. 16:28
    Przepłynąłem 30-sty południk niesiony prądem na zachód, lecz spychany na północ przez niesprzyjające wiatry z południa. Bez szybkiej dostawy silnych północnych wiatrów nie mam szansy dopłynąć do Fortalezy! Minę ja w odległości kilkuset kilometrów. Czy zdążę wylądować w Brazylii przed klęską głodu?

Prognoza pogody w dniu 12.01.2011
    Olek dzwonił wczoraj do małżonki, prosząc o analizę i podawanie mu prognoz dotyczących kierunku i siły wiatru, na obszarze przez który płynie. Poprosiliśmy o konsultację Kazika Sawczuka ze Świnoujścia. Oto co podał: na najbliższe 5 dni: wiatry wschodnie do północno-wschodnich, o sile 10-15 węzłów.

Telefon do Joanny Urban w dniu 10.01.2011, godz. 19:40
    W dniu 30 grudnia stało się coś, czego się najbardziej obawiałem przed wyruszeniem na ocean - popsuła się odsalarka. Próbuję ją codziennie uruchamiać, ale niestety nie udaje się... tym samym tracę każdego dnia ok. 4 godzin na pracę z odsalarką ręczną, by uzyskać niezbędne mi dziennie ok 6 litrów wody pitnej.
    Po przygodach z prądami udało się obrać właściwy kierunek południowy. Być może nie uda się trafić do Fortalezy i zmienię port, ale bardzo będę się starał ;) Od 3 dni panuje kompletne zachmurzenie, zupełnie nie widać słońca, oczywiście burze i upał nadal mi towarzyszą. Spotkałem statek "Dalia" - zobaczyli mnie i celowo zmienili kurs, by do mnie podpłynąć na 200 metrów, bardzo zainteresowani moją jednostką ;) machali i robili zdjęcia. Mój inwentarz towarzyszący: ptaszek po reanimacji odfrunął, inny nie miał tyle szczęścia i zginął - został pochowany po marynarsku. Nocą nieustannie towarzyszy mi stado ok. 20 barracud, za dnia ok. 10 sztuk, wciąż uparcie zaczepiają ;) przeleciało stado małych ptaszków, a nawet piękne dwa motyle! Jak one tak daleko dotarły na tych delikatnych skrzydełkach!? Latające ryby często wpadające do kajaka okazały się bardzo smaczne i na surowo, i jako zupa rybna; zatem jedzenia powinno wystarczyć :) Na dniach powinienem mijać bezludną wyspę Św. Piotra i Pawła, jest bardzo skalista i będę musiał być czujny, by nie trafić na nią nocą.
    Gorące pozdrowienia dla wszystkich czytających i trzymających kciuki, z oceanicznego półmetka! :)

SMS w dniu 09.01.2011, godz. 21:44
    Dotychczas usilnie starałem się płynąć na S, lecz prąd i wiatry spychały mnie na N. Teraz płynę w części Równikowego Prądu Wstecznego płynącego na W.

SMS w dniu 09.01.2011, godz. 13:27
    Dlaczego moja trasa względem dna (mapy) była taka pokręcona? Po trzech tygodniach od wypłynięcia z Dakaru do teraz i jeszcze długo płynę w obszarze zachodnim (-W; północ-N, wschód-E, południe-S). Od 30-go stopnia Prąd W skręca na N-W. Od Ghany północne części tego Prądu skręcają na N-W, potem na N.

SMS w dniu 08.01.2011, godz. 21:41
    Zwierzenia frustrata (byłego?). Jak czuł się Syzyf wtaczając długo i mozolnie głaz pod górę, gdy on szybko się staczał? Takie były moje odczucia w zmaganiach z Prądem. W nocy w 73-ciej dobie wyprawy przepłynąłem linię połowy wyprawy; mam bliżej do Fortalezy niż do Dakaru. Wspiera mnie teraz wiatr N-E.

Minął dziesiąty tydzień wyprawy...
    Powtórzyła się sytuacja z dziewiątego tygodnia. Świetne pięć dni zakończyło się dwudniową walką z prądami, które kolejny raz zniosły Olka na północ. Mimo nie najlepszej końcówki, odległość do upragnionego celu uległa znacznemu zmniejszeniu. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 5,21km/h. W tym tygodniu przepłynięte zostało 337 km przy średniej prędkości 2,00 km/h, co w kierunku mety daje 111 km, przy prędkości 0,66 km/h i stanowi 3,6% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 68 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął 1499 km w linii prostej, co daje 48,4% całej trasy.

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 05.01.2011, godz. 08:30
    Co kilka dni mijają mnie statki. Wczoraj widziałem duży tankowiec. Znowu trzyma mnie prąd równikowy wsteczny. Wiosłuję intensywnie, lecz niestety nie mogę się wyrwać z siły prądu. Potrzebuję korzystnego wiatru. Miałem kilka dni korzystny wiatr i płynąłem na zachód. Pojawił się wiatr niekorzystny, burze, prąd przeciwny powrócił.  Gdy deszcz jest słabszy, zbieram słodką wodę na płachtę. Nie mogę tego robić, gdy wiatr jest silny, bo może mi przewrócić kajak.  Stado barrakud towarzyszy mi ciągle. Są to piękne ryby, ale i przerażające.

SMS w dniu 30.12.2010, godz. 11:49
    Wczoraj w alei burz wyrwałem się prądowi. W nocy dwie latające rybki rozbiły się o kajak. Rano w kokpicie znalazłem ptaka wielkości szpaka; wysuszyłem, ogrzałem lecz nie chciał odlecieć. Wskoczył do kabiny i leży w kącie. Do eskorty barrakud i małych ryb dołączył 0,5-metrowy żółw.

Minął dziewiąty tydzień wyprawy...
    Początek tygodnia okazał się rewelacyjny. Pierwsze cztery dni Olek płynął prosto do Fortalezy z przebiegami dziennymi rzędu 70 km. Pozwoliło to odrobić praktycznie cały dystans w kierunku zachodnim, stracony w ciągu ostatniego miesiąca. Niestety końcówka była mniej pomyślna. Prąd znów zniósł go znacznie na północ.
Na początku tygodnia wiał wiatr o sile 3°B z korzystnego kierunku NE. Wysokość znacząca fal mieściła się w przedziale 2,1-2,7m, 26 grudnia osiągając rekordową wysokość 3,6m. Temperatura powietrza pozostawała bez zmian. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 4,38km/h. W tym tygodniu przepłynięte zostało 434 km przy średniej prędkości 2,58 km/h, co w kierunku mety daje 137 km, przy prędkości 0,82 km/h i stanowi 4,3% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 85 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął 1389 km w linii prostej, co daje 43,7% całej trasy.

SMS w dniu 26.12.2010, godz. 20:00
    Eqatorial Counter Current = Równikowy Prąd Wsteczny, z którym zmagam się od miesiąca wynosi mnie znowu na północ! Wiatry południowe tez na północ. Święta burzliwe.

Telefon w dniu 24.12.2010, godz. 14:00
    Wszystkim, którzy interesują się wyprawą Olek przekazał najpiękniejsze życzenia, jednocześnie dziękując za ładowanie energii! Obiecuje, że po Świętach będzie płynął lepiej ;) Podwodne góry dały popalić i wpływały na niekorzystny nastrój, jednakże Olo ma nadzieję, że wypływa na ostatnią prostą do Brazylii :)

SMS w dniu 22.12.2010, godz. 06:54
    Wczoraj dwie burze, każda 2h z przerwą 15 minut, pognały mnie na południe. Fale do 8 metrów. Na początku drugiej burzy trąba powietrzna od chmury do wody 30 metrów ode mnie.

Minął ósmy tydzień wyprawy...
    Kolejny tydzień przyniósł zmianę kierunku płynięcia na południowo-wschodni. Główną przeszkodą okazuje się silny zmienny prąd, który uniemożliwia skuteczne poruszanie się w kierunku Fortalezy. Olkowi udało się wypracować dystans ponad 100 km w założonym kierunku południowym.
    Na początku tygodnia wiał wiatr o sile 3°B z kierunku SE, pod koniec skręcił na NE. Wysokość znacząca fal mieściła się w przedziale 2,1-2,7m, a temperatura powietrza pozostawała na poziomie 25-30°C. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 4,26km/h. W tym tygodniu przepłynięte zostało 293 km przy średniej prędkości 1,74 km/h, co w kierunku mety daje 14 km, przy prędkości 0,08 km/h i stanowi 0,43% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 56 km.
Od początku wyprawy Olek przepłynął 1252 km w linii prostej, co daje 37,7% całej trasy.

SMS w dniu 19.12.2010, godz. 13:02
    Godzinę przed świtem, podczas wiosłowania, uderzenie w ster. Rekin 3m witał się. Przepływał kilka razy pod kajakiem. Dwa razy walnąłem go wiosłem w łeb: odpłynął.

Minął siódmy tydzień wyprawy...
    Niestety, niekorzystne warunki atmosferyczne powróciły. Z początkiem tygodnia Olek zaczął znów płynąć w kierunku północnym. W tym tygodniu zniosło go 71 km na północny wschód. Sytuacja nie jest tragiczna - jak widać z wcześniejszego przebiegu trasy, ten dystans może nadrobić nawet w ciągu jednego dnia... niestety konieczna do tego jest dobra pogoda. Pod koniec tygodnia kurs zmienił się na wschodni. W tym tygodniu przeważały wiatry niekorzystne z kierunków SE i E o sile 2-3°B oraz burze. Wysokość znacząca fal mieściła się w przedziale 2,1-2,7m, a temperatura powietrza pozostawała na poziomie 25-30°C. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć, to 3,97 km/h. W tym przepłynięte zostało 224 km przy średniej prędkości 1,33 km/h, co w linii prostej daje 41 km w kierunku przeciwnym do celu, przy prędkości 0,24 km/h i stanowi 1,27% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 48 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął 1237 km w linii prostej, co daje 38,6% całej trasy.

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 12.12.2010, godz. 19:23
    Ostatnie dwa dni były najcieższe, jakie mnie spotkały do tej pory w trakcie wyprawy. Po kilku dniach lepszych, znowu niesprzyjające warunki pogodowe. Było już trudno, ale wczoraj popołudniu zaczęło się pogarszać. Ogromne, czarne chmury ciężkie od deszczu wisiały nade mną, padał silny deszcz. Warunki się szybko pogarszały, przyszedł sztorm i bardzo gwałtowna burza z silnym wiatrem i wysokimi falami, zalewającymi kajak. Burza trwała całą noc, która była najgorsza z dotychczasowych. Nie do końca szczelnie zamknąłem luk mojego schronienia, woda z fal zalewających mnie całą noc, wlała się do środka, co - zmęczony - zlekceważyłem. Rano okazało się, że woda zalała część baterii. Na szczęście nie trzymałem wszystkich w jednym miejscu, toteż pozostałe przetrwały i zostały mi jeszcze sprawne. Mam cały czas przeciwny wiatr, z południa, co jest bardzo męczące. Gdy wiatr chwilami słabnie, staram się przebijać pod fale, na południe z lekkim odbiciem na zachód. GPS pokazuje mi, jak bardzo kręcę się w kółko.To już trzecia pułapka na mojej trasie! Nie wiem kiedy uda mi się z tego wydostać, mam nadzieję że pogoda się poprawi.

Minął szósty tydzień wyprawy...
    W tym tygodniu zdecydowana poprawa sytuacji. Została podjęta decyzja o zmianie kursu na południe, w celu ominięcia strefy burz. Również warunki pogodowe uległy niewielkiej korzystnej zmianie, głównie poprzez zmniejszenie siły wiatru z przeciwnego kierunku. Udało się pokonać znaczną odległość w kierunku południowym. Przeważał wiatr o sile 2-3°B z kierunku SE i E przy wysokości znaczącej fal 2,1m. Temperatura powietrza bez zmian. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć, to 4,56 km/h. W tym tygodniu przepłynięte zostało 300 km przy średniej prędkości 1,78 km/h, co w linii prostej daje 194 km, przy średniej prędkości 1,14 km/h. Stanowi to 6,05% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 62 km. Od początku wyprawy Olek pokonał 1267 km w linii prostej, co daje 39,6% całej trasy. Do końca wyprawy pozostało 1903 km w linii prostej. Podsumowując, ten tydzień przyniósł znaczną poprawę zarówno z punktu widzenia kursu, jak i pokonywanych dystansów.

SMS w dniu 07.12.2010, godz. 13:02
    Płachtę deszczową wykorzystałem jako dawcę cienia. Wczoraj nałapałem 1litr wody spod wielkiej, nienarowistej chmury. Upał.

SMS w dniu 06.12.2010, godz. 11:20
    Dzisiaj o świcie kilkanaście delfinów kwadrans pływało koło mnie. Eskorta barrakud ciągle blisko, jak hieny.

SMS w dniu 02.12.2010, godz. 17:25
    Prawo Bernoulliego o przepływie płynów w zwężeniach działa nawet na Oceanie! Z okazji dobrej diagnozy otworzyłem słoik konfitur zrobionych ze śliwek. Nocą dwa statki.

SMS w dniu 01.12.2010, godz. 19:00
    EUREKA! Sięgnąłem w GŁĄB ATLANTYKU i odkryłem GÓRY SIERRA LEONE! Nad szczytami silne prądy, a ja tam długo byłem nad szczytami. Próbuję opłynąć góry od zachodu.

Minął piąty tydzień wyprawy...
    Ubiegły tydzień okazał się niezbyt owocny. Bardzo duża ilość burz i przeciwne prądy spowodowały, że Olek zataczał pętle i posuwał się większość czasu w kierunku przeciwnym do celu. Na szczęście znaczne zapasy prowiantu pozwalają na przeczekanie niekorzystnych warunków atmosferycznych. Przeważał wiatr o sile 2-3°B z kierunku SE i E, przy wysokości znaczącej fal 2,1-2,7m. Temperatura powietrza bez zmian. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 2,78 km/h. W tym przepłynięte zostało 195 km przy średniej prędkości 1,17 km/h, co w linii prostej daje 72 km w kierunku przeciwnym do celu, osiągając średnią prędkość 0,43 km/h. Stanowi to 2,28% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 41 km. Od początku wyprawy Olek pokonał 1120 km w linii prostej, co daje 35,3% całej trasy. Jak widać, tydzień został niestety zakończony stratą dystansu.

Informacja
    Co jakiś czas otrzymujemy sygnał OK, który Olek wysyła osobiście z nadajnika satelitarnego. Według prognozy, w ciągu najbliższych trzech dni pogoda powinna zmienić się na bardziej korzystną.

Telefon do syna Cześka w dniu 28.11.2010
    Silne prądy znoszą mnie na północ. Wyrzuciłem dryf kotwę, by mnie mniej znosiło. Gdy ją potem wciągnąłem, ujrzałem że zaplątały się w nią cztery małe rybki. Ugotowałem, zjadłem. Zjadliwe były i nietrujące ;)

Telefon w dniu 24.11.2010, godz. 19:00
    Nieustanne burze - za dnia i nocami - są tak bardzo uciążliwe, że powodują cofanie się... niestety mimo zapału do zmierzania się z naturą, Olek nie jest w stanie wiosłować i negocjować z aurą jednocześnie ;) ok. 13:00 podczas przygotowań do obiadowania Olo usłyszał potężny grzmot i miał dosłownie sekundy, by się schronić. Chciał nakręcić dla nas filmik z popisów błyskawic i grzmotów, ale skończyła się karta w kamerze, a zbyt bujało "żółtkiem", by mógł ją zmienić - więc nie tym razem, ale uda się ;) Burze są tak gwałtowne, a opady tak intensywne, że nawet nie udaje się nabrać deszczówki. Olowi towarzyszy kolejna grupa pięciu przystojnych ok. 1,5 metrowych ryb, najprawdopodobniej są to drapieżne barrakudy, które uderzają w kajak - oczywiście Olek chciał zrobić im zdjęcia, ale rozsądek wziął górę ;) Oprócz burz Olkowi towarzyszy nieprzyjemna wysypka od słońca, dodatkowo słona woda nie pomaga w leczeniu ran... podobnie, jak w przypadku dłoni, które są już bardzo mocno przez wiosło i słoną wodę wymęczone. Poza tym psychicznie Olek czuje się bardzo dobrze! Dziękuje za pozytywne myśli i prosi o więcej, bo ładują jego baterie :)))

Minął czwarty tydzień wyprawy...
    Duża ilość burz z wiatrem o niekorzystnym kierunku połączona z falowaniem nadchodzącym  z kierunku przeciwnego do kursu, spowodowały znaczny spadek prędkości w linii prostej. Podejrzewamy również, że Olek walczy z przeciwnym prądem, co jest mocno wyczerpujące. Jak widać na mapie, 21 listopada zniosło go znacznie na północ. Zasadniczo na mapach synoptycznych wiatry były sprzyjające. Nie obejmują one jednak miejscowych zmian kierunku i siły wiatru. W pierwszej części tygodnia odnotowaliśmy wiatr z kierunku wschodniego o sile 3°B, przechodzący w południowo-wschodni o sile 2°B pod koniec tygodnia. Wysokość znacząca fal osiągała do 2,1m. Temperatura powietrza bez zmian. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 3,74 km/h. W tym przepłynięte zostało 268 km przy średniej prędkości 1,59 km/h, co w linii prostej daje 215 km przy prędkości 1,28 km/h i stanowi 6,85% całej trasy.  Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 60 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął już 1180 km w linii prostej, co daje 37,5% całej trasy.

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 23.11.2010, godz. 19:00
    Codzienne serie burz i niekorzystne prądy spowalniają wyprawę... Olek spotkał statek z singapurską banderą  - pozdrowili się, statek użył syreny i każdy popłynął swoim kursem :)

SMS w dniu 22.11.2010, godz. 13:00
    Noc z soboty na niedzielę w objęciach burz, które pognały mnie daleko na północ mimo mojego zdecydowanego oporu! Ostatnia noc spokojna.

Telefon do syna Cześka w dniu 20.11.2010
    Sprzęt sprawuje się świetnie, odsalarka działa super. Średnio sypiam 2-3 godziny dziennie, zbyt gorąco by spać dłużej. Burze mnie znowu nawiedziły. Ryby często mi towarzyszą, takie małe, kolorowe są fajne, ale również są większe. Płynę sobie jakby nigdy nic, dno pode mną jakiś kilometr, a tu nagle jakby ktoś młotem w dno uderzał. Takie metrowe drapieżne ryby w spód kajaka mi dziobią. Chciałem im zrobić zdjęcie pod wodą, ale gdyby mnie w rękę ciachnęły, to by już był koniec. Przebijam się przez przeciwne prądy. Niedługo powinienem być na sprzyjających.

18.11.2010 - Olek pokonał 1/3 trasy!

Minął trzeci tydzień wyprawy...
    Podróż przebiega zgodnie z planem. Ponieważ Olek znajduje się już na zachód od punktu zwrotnego, zapadła decyzja o zmianie kursu w kierunku Fortalezy. Oznacza to, że nie będzie się już kierował na punkt zwrotny. W związku z tym wszystkie dane, które od teraz podajemy, określane są dla trasy z kursem bezpośrednio na Fortalezę. Wiatry w tym tygodniu były zdecydowanie silniejsze. Najmocniej wiało 13 listopada ok 5°B z podmuchami do 7°B, przeciętnie jednak z siłą 4°B z kierunku wschodniego. Wysokość znacząca fal osiągała nawet 2,7m, a temperatura powietrza wciąż pozostawała na poziomie 25-30°C. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 4,63 km/h. W tym przepłynięte zostało 388 km przy średniej prędkości 2,31 km/h, co w linii prostej daje 325 km przy prędkości 1,94 km/h i stanowi 10.3% całej trasy.  Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 82 km. Od początku wyprawy Olek przepłynął już 994 km w linii prostej, co daje 31,5% całej trasy. Jeśli dobrze pójdzie, Olek zawita u wybrzeży Brazylii za 47 dni (!)

SMS w dniu 10.11.2010, godz. 15:13
    W nocy przez dwie godziny byłem w objęciach burzy. W ciągu dnia seria silnych wschodnich wiatrów z deszczami.

Minął drugi tydzień wyprawy...
    Wyprawa nadal przebiega bez większych zakłóceń.  W tym tygodniu Olek napotykał głównie wiatry z kierunku północno-wschodniego o sile 2°B. Wysokość znacząca fal oscylowała w przedziale 1,2-2,1m, co nie przysparzało kłopotów. Niestety wysokie temperatury powietrza wraz z silnym nasłonecznieniem zdecydowanie dały mu się we znaki. Zauważalne są również pierwsze oznaki zmęczenia. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć to 3,74 km/h. W tym tygodniu Olek pokonał 281,5 km przy średniej prędkości 1,67 km/h, co w linii prostej daje 254.8 km przy prędkości 1,52 km/h i stanowi 7,6% całej trasy. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 48.9 km. Podsumowując oba tygodnie - od Dakaru Olek przepłynął już 675,64 km w linii prostej, co daje 20% całej trasy.

Telefon w dniu 09.11.2010, godz. 21:35
    Olek nadal wiosłuje tylko nocą, słońce spowodowało lekką wysypkę na ciele, troszkę męczące, ale nie na tyle, by się poddać ;) wczoraj w nocy dogoniło go stado kilkunastu delfinów, które były na tyle głośne, że bardzo przestraszyły Olka, towarzyszyły mu jakiś czas; za dnia do towarzystwa dołączyło 5 kolorowych ryb, dość dużych, bo ok. 80 cm długości - zostały oczywiście obfotografowane, również podwodnie! Kamerka od Klona sprawuje się doskonale! :) co jakiś czas dołącza kolejne stadko kolorowych rybek, czasem przeleci ptak. W dwa tygodnie po kontakcie z moskitami (w Dakarze) brak objawów malarycznych.
    UWAGA, ważna wiadomość od Olka: uprasza się o pozytywne myślenie i trzymanie kciuków za wyprawę! Olek włącza odbiór pozytywnych przekazów, które ładują akumulatory! :) pozdrowienia dla wszystkich zaglądających na stronę! :)

09.11.2010 - około godziny 06:40 Olek przekroczył 20 południk.

Telefon do małżonki Gabi Doba w dniu 07.11.2010, godz. wieczorne
    Olek ma się dobrze, nadal płyną z nim towarzyskie rekiny ;) upał doskwiera na tyle, że ciężko jest wiosłować za dnia - Olek w pełni rozumie ludzi zamieszkujących ziemie okołorównikowe i ich niechęć do pracy za dnia ;) zatem wiosłowanie odbywa się głównie nocami, kiedy to gwiazdy stanowią doskonałą mapę. Olek widział statek, próbował nawiązać kontakt, powiedzmy, że wzrokowy ;) jednak jednostka oddaliła się - chyba żółty kajak wygląda groźnie ;)

Telefon w dniu 03.11.2010, godz. 20:30
    W ciągu dnia 3-godzinna burza z obfitym deszczem, którą widać było z daleka, co pozwoliło na odpowiednie przygotowanie i zamknięcie się w kajaku. Kajak spisywał się świetnie. Pod koniec burzy pojawił się nawet rekin w odległości ok. 20m, jednak speszył się przy próbie sfotografowania. Wiatr wschodni spychający z trasy w kierunku zachodnim. Upały w ciągu dnia zmuszają do wiosłowania nocami i utrudniają sen, co wywołało znaczny jego deficyt, który trzeba będzie niedługo odrobić. Ogólnie wszystko w porządku.

Minął pierwszy tydzień wyprawy...
    Z pokładu kajaka otrzymaliśmy informację, że wyprawa przebiega bez większych zakłóceń. Olek napotkał kilka delfinów i rekina oraz pirogi z tubylcami, przepływające w niewielkiej odległości. Warunki pogodowe były sprzyjające. Przeważające wiatry z kierunku północno-wschodniego o sile nie przekraczającej 3°B i niewielka fala, sprzyjały osiąganiu dobrych przebiegów dobowych. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć, to 5 km/h przez okres 2h 40min. Przez te siedem dni dziesięć godzin i cztery minuty Olek pokonał 499 km przy średniej prędkości 2,8 km/h, co w linii prostej daje 429,6 km przy prędkości 2,41km/h i stanowi 13% całej trasy. Jeśli uda się utrzymać tempo, to do końca wyprawy pozostało około 50 dni. Maksymalny przebieg dzienny wyniósł 87.2 km przy średniej dobowej prędkości 3,6 km/h.

Telefon w dniu 01.11.2010, godz. 21:00
    Inwazja bliżej niezidentyfikowanych owadów na jednostkę. Dwa rekiny gorąco zachęcały do kąpieli, długo krążąc koło kajaka :)  Rano Olo widział ostatni statek... puste wodne przestrzenie, bardzo gorąco, słońce nadal wiernym towarzyszem.

Telefon w dniu 29.10.2010, godz. 21:30
    Olek powoli oddala się od brzegu. Przez kilka godzin późną nocą krążyły koło niego łodzie, co nie wygladało na przyjazne towarzystwo niestety... za to przyjazne bardzo były latające ryby i słońce, które towarzyszy całymi dniami.

SMS z telefonu satelitarnego z dnia 29.10.2010, godz. 18:53
    Pozdrawiam z Atlantyku. Dziś uruchomili mi SMS. W Dakarze zapłaciłem 470 Euro za zwolnienie kajaka. Latające ryby. Dziś rekin.

    Z wielką radością informuję, że dnia 26.10.2010 o godzinie 14:30 (czasu polskiego) rozpocząłem swoją wyprawę Transatlantic Kayak Expedition - Transatlantycka Wyprawa Kajakowa! Olek Doba :)

Pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować za okazaną pomoc:
- głównemu sponsorowi, panu Andrzejowi Armińskiemu za zaprojektowanie i budowę w jego stoczni jachtowej, a także wyposażenie prototypowego KAJAKA oceanicznego "Olo", którym będę płynął w czasie wyprawy; projektantom i budowniczym kajaka ze stoczni - to Rafał Głodek, Michał Klimek i Radosław Zygmunt;
- mojej wspaniałej Małżonce i Synom za wsparcie i wyrozumiałość :)
- Powiatowi i Gminie POLICE;
- firmom: Epa Marine, Ligo, Surfing Zone, Keen, Lyofood, Trans-Net, DIsport;
- Joannie Urban i firmie Ligo za uruchomienie i nieustanną aktualizację mojej strony internetowej,
- Jerzemu Arsoba za patronat podróżniczy i opiekę medialną nad wyprawą,
- Markowi Klonowskiemu, Marcie i Tomaszowi Jakubiec, Izabeli Dylewskiej, Andrzejowi Bębnowi i... wszystkim których tutaj nie zdołałem wymienić... poprawię się po powrocie!
Autorem tygodniowych podsumowań jest Radosław Zygmunt - dziękujemy!

Atlantyk przepłynęli kajakiem:
- Peter Bray’s North Atlantic Crossing, 2001 (76 dni)
- Hannes Lindemann’s Atlantic Crossing, 1956 (72 dni)
- Franz Romer’s Atlantic Crossing, 1928 (56 dni)

    © Prawa autorskie do jakiejkolwiek publikacji którejkolwiek fotografii zamieszczonej na tej stronie należą do Autorów tychże zdjęć, a o pozwolenie na publikację należy zwracać się do opiekuna medialnego wyprawy: www.arsobatravel.pl Jerzy Arsoba biuro@arsobatravel.pl